Podróż Via Baltica 2007
Niewiele brakowało, a podróż ta by się nie odbyła. Wprawdzie planowaliśmy ją dużo wcześniej, poczyniliśmy wszystkie niezbędne przygotowania, czekały na nas zarezerwowane hotele, ale brzydkiego figla spłatała nam lipcowa aura. Przez cały poprzedzający nasz wyjazd tydzień było zimno, a co gorsza - lało jak z cebra. Całkiem poważnie rozważaliśmy więc przełożenie podróży na inny termin. W końcu jednak zdecydowaliśmy się jechać. I stał się cud. Wprawdzie gdy wyjeżdżaliśmy z Lubawy jeszcze padało, ale gdy minęliśmy Olsztyn z każdym kilometrem pogoda stawała się coraz lepsza. Litewską granicę przekraczaliśmy już w promieniach słońca. Deszcz przypomniał o sobie jeszcze gwałtowną, krótkotrwałą ulewą w Kiejdanach, ale przez resztę podróży aura była już wymarzona - ciepła i słoneczna.
W Kiejdanach zrobiliśmy sobie pierwszy dłuższy postój. Znane z kart sienkiewiczowskiej "Trylogii" miasto było w W XVI i XVII wieku siedzibą rodu Radziwiłłów (lit. Radvila). W okresie reformacji, był to zarazem jeden z najważniejszych ośrodków kalwinizmu w Rzeczypospolitej. W historii Polski miasto zasłynęło z tego, że właśnie tu hetman wielki litewski, książę Janusz Radziwiłł podpisał w roku 1655 z Magnusem Gabrielem de la Gardie, wysłannikiem szwedzkiego króla Karola X Gustawa i późniejszym kanclerzem Szwecji układ, oddający Wielkie Księstwo Litewskie pod władzę korony szwedzkiej. I tu czekało nas pierwsze zaskoczenie - powszechnie uważany u nas za zdrajcę hetman, ma okazały pomnik na kiejdańskim rynku oraz tablicę pamiątkową w zabytkowym zborze kalwińskim. Litwini uważają bowiem akt zerwania przez niego unii z Polską za krok ku litewskiej niepodległości.
Kiejdany są jednym z nielicznych miast na Litwie, posiadających zwartą staromiejską zabudowę. Zanim spadła wspomniana wyżej ulewa, zdążyliśmy obejrzeć rynek otoczony malowniczymi kamieniczkami i pospacerować po paru uliczkach historycznego centrum. Gdy lunęło, schroniliśmy się w jednej z dwóch starych synagog na tzw. małym rynku (jedna datuje się na XVII, druga na XVIII wiek), ale ku naszemu rozczarowaniu nie zachowało sie w niej zbyt wiele judaików. Po deszczu zdążyliśmy zaliczyć muzeum regionalne oraz zbór kalwiński, którego krypty kryją nekropolię Radziwiłłów, po czym ruszyliśmy dalej. Po mniej więcej godzinie dotarliśmy do granicy łotewskiej, skąd przez Bojsk (łot. Bauska) dojechaliśmy do Rygi.
Ryga przywitała nas piękną tęczą. Dziwne, bo po drodze nie padało, ale może tuż przed naszym wjazdem w samym mieście trochę pokropiło. W każdym razie, było już pogodnie i tak miało już zostać do końca naszego pobytu.
Miasto oczarowało nas piękną architekturą i wszechobecną secesją. Godne uwagi są również zabytki z wcześniejszych epok, takie jak choćby wspaniała katedra protestancka, katolicka katedra św. Jakuba, luterański kościół św. Piotra, zamek, mury obronne z Bramą Szwedzką i Basztą Prochową, zespół kamieniczek zwany "Trzema Braćmi", Dom Bractwa Czarnogłowych i inne. Warto pochodzić bez celu po pięknej Starówce, posłuchać dostojnego brzmienia katedralnych organów, przysiąść przy kufelku zimnego piwa lub wypić kawę i skosztować pysznych, ryskich wypieków.
Miłośnikom motoryzacji gorąco polecam wizytę w "Rīgas motormuzejs" - muzeum posiadającym największe zbiory starych samochodów we wszystkich krajach bałtyckich, zaś miłośnikom historii najnowszej - Muzeum Okupacji Łotwy 1940 - 1991 ("Latvijas okupācijas muzejs").
Hanzeatycki charakter Tallina jest widoczny dla przybysza od pierwszej chwili, gdy wejdzie w labirynt nastrojowych uliczek tutejszej Starówki. Gotyckie kościoły, baszty, kamieniczki, ornamenty są tu jakby żywcem przeniesione z Lubeki, Bremy czy Gdańska. I jest ich nieprawdopodobnie dużo. Jest też w starej części Tallina niemało secesji, ale nie ona tu dominuje. Może jedynym architektonicznym dysonansem jest tu monumentalny prawosławny sobór świętego Aleksandra Newskiego, postawiony w końcu XIX wieku na górującym nad Starówką wzgórzem Toompea. W każdym razie miasto spodobało nam się "od pierwszego wejrzenia".
Często uważa się Tallin za uboższe przedmieście Helsinek. Niesłusznie. To raczej Helsinki są bogatszą peryferią, starego, dostojnego Tallina.
Góra Krzyży (Kryžių kalnas) to wzgórze położone kilkanaście kilometrów na północ od Szawli na Żmudzi. Miejscem kultu wzgórze to stalo się już w XV wieku, gdy w roku 1430 roku postawiono na nim kapliczkę z krzyżem upamiętniającą przyjęcie przez Żmudzinów chrztu. Po upadku powstania listopadowego w 1831 roku, zaczęto tam masowo przynosić i stawiać kolejne krzyże i od tego czasu przybywa ich stale. W czasach przynależności Litwy do ZSRR władze próbowały zmusić mieszkańców do zaprzestania praktyk religijnych i pielgrzymowania w to miejsce, a nawet podjęły próby usunięcia krzyży. Na miejscu usuwanych, ludzie ustawiali nowe. Szacuje się, że na wzgórzu jest ustawionych około 50.000 krzyży, zaś łącznie z położonymi i podwieszonymi ich liczba sięga 150.000. W roku 1993, w czasie pielgrzymki na Litwę, miejsce to odwiedził papież Jan Paweł II, który odprawił tu mszę świętą. Krzyże są umieszczane do dziś przez licznych pielgrzymów z całego świata. Bardzo dużo z nich zostało postawionych przez Polaków. Miejsce wywiera niezapomniane wrażenie.
Podobne sanktuaria, aczkolwiek w mniejszej skali, można zobaczyć i w Polsce - na Świętej Górze Grabarce koło Siemiatycz (prawosławne) i Świętej Wodzie koło Wasilkowa (katolickie).
Kowno to drugie pod względem liczby mieszkańców miasto Litwy, największy ośrodek przemysłowy kraju i zarazem przedwojenna stolica. Leży w widłach dwóch rzek - Niemna i Wilii. To zarazem najbardziej "litewskie" ze wszystkich miast republiki, z najmniejszym udziałem mniejszości narodowościowych (jedynie ok. 7%). W pobliżu, znajduje się sztuczne jezioro zaporowe, zwane z pewną przesadą "Kowieńskim morzem" oraz bardzo ciekawy skansen budownictwa ludowego w Rumszyszkach, usytuowany 22 km od miasta, przy autostradzie w kierunku Wilna.
W XIII wieku Litwini zbudowali u zbiegu Wilii i Niemna gród obronny, chroniący ich przed najazdami Krzyżaków. Rycerze zakonni zdobyli jednak Kowno i zbudowali w 1384 roku, zachowany do dziś, warowny zamek, który wkrótce został odbity przez wojska Jagiełły i Witolda. Do rozwoju Kowna przyczynił się wielki książę Witold, który nadał osadzie prawa miejskie w 1408 roku. Szczególny rozkwit miasta nastąpił w XVIII wieku. Planowano wówczas nawet utworzenie województwa kowieńskiego, do czego nie doszło z powodu rozbiorów Rzeczypospolitej. Kowno było ważnym ośrodkiem odradzającego się państwa i nacjonalizmu litewskiego. Pod koniec I wojny światowej w mieście zaczęła rządzić Taryba (Litewska Rada Państwowa) z Antanasem Smetoną, Augustinasem Voldemarasem i Stasysem Narutoviciusem (nota bene - bratem Gabriela Narutowicza, pierwszego prezydenta odrodzonej Polski) na czele, która w lutym 1918 roku proklamowała niepodległość Litwy. W dwudziestoleciu międzywojennym Kowno stało się faktyczną stolicą państwa litewskiego, gdyż Wilno weszło w skład II RP.
Burzliwa przeszłość pozostawiła w Kownie wiele cennych zabytków. Można tu obejrzeć ruiny zamku, wzniesionego u zbiegu obu rzek, archikatedralną bazylikę Świętych Apostołów Piotra i Pawła, będącą zarazem największą świątynią katolicką w kraju, gotycki kościół św. Gertrudy, zdewastowany ale nadal piękny kościół św. Jerzego, kościół bernardynek, kościół jezuitów, XVI-wieczny, renesansowy ratusz, zwany "Białym Łabędziem", gotycki Dom Perkuna, interesującą Synagogę Chóralną z XIX wieku i wiele innych zabytków. Turyści z Polski odnajdą z pewnością ślady pobytu w Kownie Adama Mickiewicza, który mieszkał tu w latach 1819 - 1823.
Oprócz wszystkich wskazanych wyżej zabytków warto też zobaczyć (o ile czas pozwoli) Cmentarz Petraszuński (Petrašiūnų kapinės), na którym pochowano wielu wybitnych Litwinów oraz unikalne Muzeum Diabłów (ulica Putvinskio 64), w którym można obejrzeć rzeźby przedstawiające wyobrażenia diabła, pochodzące z różnych krajów i kultur. Obowiązkowo trzeba też odbyć spacer ulicą Laisves (Wolności), szerokim deptakiem, przy którym mieści się wiele sklepów, kawiarni i restauracji i jej przedłużeniem - ulicą Vilniaus (Wileńską), która doprowadzi do staromiejskiego rynku.
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Może nie tyle aparat, co fotograf się nie spisał. A wizytę w republikach bałtyckich gorąco polecam. Pozdrawiam.
-
Piękna podróż, z przyjemnością się w nią zagłębiłem:) Jak zawsze u Ciebie masa ciekawostek - dużo idzie się dowiedzieć:) Nigdy nie byłem w tych krajach, więc dla mnie to tym bardziej cenne:) Szkoda tylko, że aparat się nie spisał, a dodatkowo pogoda w Tallinie, bo widać że pochmurno było. Zdecydowanie muszę kiedyś wybrać się do tych nadbałtyckich republik - mam nawet taki plan, ale zwiedzić je rowerem:) Cieszy więc, że widać na zdjęciach ścieżki rowerowe w miastach:) Pozdrawiam!
-
Myślę, że tak i czekam na Twoją relację. Pozdrawiam.
-
Szkoda, że nie są , bo naprawdę jest w tych krajach wiele ciekawych rzeczy do obejrzenia. A cenowo są bardziej przyjazne dla portfela naszego turysty od wielu krajów zachodnich.
-
Dawne republiki, obecnie państwa bałtyckie nie są bardzo dobrze znane w Polsce jako atrakcyjne turystycznie. Dobrze, że to się zmienia!
-
Dziękuję za kolejną wizytę i liczne plusiki. Zachęcam gorąco do odwiedzenia pozostałych krajów bałtyckich, w szczególności zwiedzenia Tallina i Wilna. Pozdrawiam.
-
Wielki plus za fajna relację ze wschodu. N arygę patrzyłem z sentymentem, pozostałe miejsca zaostrzyły mój turystyczny apetyt na tamte rejony ;)
Na razie zwiedziłam Kiejdany i Rygę:) Wrócę w weekend.